Wiersze...

Wiersze...
Lech Kamiński

czwartek, 7 kwietnia 2011

Kobiece serce



Czarna noc
pożarła kolory
księżyc
zapędził do snu ptaki
morze
nic się nie przejmuje
jak zwykle,
wysyła na brzeg fale

Gdzieś daleko,
za horyzontem
gdzie morze z nicością się zlewa
łuna się wzbiła,
do nieba
poświatą gwiazdy zawstydza

Przy brzegu,
postać drobniutka
skuliła się
przed zimnym wiatrem
czeka na kogoś,
kogo nie ma
nie pozwala jej  spać
kochające serce

środa, 6 kwietnia 2011

Góry ukochane

Śnieżne Kotły w Karkonoszach



Góry ukochane

Zatęskniłem
za górskim deszczem,
 zatęskniłem
 za mgłami  na graniach,
czasem
gdy  liczyły się tylko One,
wspaniałe.

Pamiętam
szczyty wykąpane słońcem
gdy w pocie i znoju
pędzony
nieujarzmionym pragnieniem,
ku wam wędrowałem.

Królu tych gór,
Karkonoszu wspaniały,
odpowiedz mi proszę,
czy dalej,
krzewy kosodrzewiny
zielenią  napęczniałe
 królują  na szlaku,
 czy złote widoki pasą  oczy
 szeroko szczęściem rozwarte.

Pamiętam ,
 górski strumyk
 jak swe  wody srebrzyste
 na kamieniach łamie,
gdyś je szumem poił.

Pamiętam
me stopy szlakiem zmęczone
jak  moczyłem je w tobie
dla błogiej ulgi i ochłody.

Góry moje, ścieżki zdeptane,
smreki wyniosłe, na zawsze ukochane,
 bólem osierocone,
wymalowane - wielką tęsknotą.

Kotły skaliste, pytam was z daleka,
 czy stawy dalej błyszczą swą boską poświatą,
 Trzy Świnki  na szczycie swawolą,
a szlaki - malują się  pełnią zachwytu?
 

wtorek, 5 kwietnia 2011


Kapelusik!

Ten kapelusik, oj kapelusik
na czubku głowy się zawieruszył
zawadiacko i na bakier,
z rondem okrągłym, zakrzywionym
z przedziałkiem w środku, i po bokach
wstążeczką ozdobiony, ślicznie i ładnie
delikatnie osadzony, troszkę przechylony,
zaraz spadnie.

Uważaj, by go nie przydepnąć kochanie!

niedziela, 3 kwietnia 2011

Dzień jak co dzień



Świt za oknem
słońcem mnie budzi,
nogi ciężkie,
trudno unieść ręce ,
poranne śniadanie,
namiastka kawy,
zwyczajne,
niedzielne wstawanie.

Komputer włączony,
zgrzytem dysku krzyczy,
ekran pełen wiedzy,
wyrzutem niechlujności,
znów się odzywa
wirtualny przyjaciel,
za oknem świat
przeraza żelaznymi chmurami.

Dzień zwykły,
jak po sześćdziesiątce,
dzieci daleko,
żyją życiem własnym ,
ja sam na sam z żoną
ciągle tą samą
i młodą,
za oknem chmura
lunęła rzęsistym deszczem.

Otwieram notatnik,
wiersz chcę napisać,
nic mądrego
nie rodzi się w mej ociężałej głowie,
przyjaciele zajęci
swymi problemami,
na dworze -
skończyła się deszczu ulewa.